Trening rezygnacji
Magiczne słowo – rezygnacja. Chyba każdy z nas bardzo dobrze zna sytuację i upodobanie naszych psów do nieustannego węszenia w trawie i wyjadania znalezionych w niej przeróżnych rzeczy. Dlatego dzisiaj filmik z naszych ćwiczeń dotyczących rezygnacji psa z leżących oraz rzucanych na ziemię smakołyków.
Trening:
Shira widzi jak układam smakołyki na ziemi w pewnych odstępach od siebie. Mimo to, na komendę, idzie przy mojej nodze, omijając leżące na ziemi smakołyki. W pierwszym momencie widać, jak się zrywa. Pewnie myślała, że powiem komendę zwalniającą ją do smakołyków, a tu takie zaskoczenie – „równaj”. W późniejszym etapie zwiększam trudność ćwiczenia – rozrzucanie smakołyków w ruchu. Po komendzie „równaj” oznaczającej trzymanie się lewej nogi, co jakiś czas rozrzucam na naszej drodze smakołyki cały czas idąc przed siebie. Shira, mimo tego, idzie dalej przy nodze. Na końcu Shira dostaje komendę „chodź”, czyli podążanie za mną ( jestem przed psem ) oraz komendę dostawienia się do lewej nogi, po czym zostaje zwolniona do leżących na ziemi smakołyków, które właśnie mijałyśmy – komenda „weź”. Wówczas następuje koniec naszego ćwiczenia. Smakołyki leżące/rozrzucane na ziemi spełniają rolę odłożonej nagrody. Pies widzi nagrodę, ale mimo to jest proszony o zrobienie czegoś innego. W naszym przypadku – chodzenie przy nodze, podążanie oraz dostawienie do nogi. Po wykonaniu zadania pies nagradzany jest nagrodą, która nie ląduje bezpośrednio ode mnie. Czyli odłożona nagroda ( smakołyk ), którą widział wcześniej nareszcie, za dobrze wykonane ćwiczenie, ląduje w jego brzuchu. Zanim wykorzystam leżący na ziemi smakołyk jako nagrodę i zwolnię do niego psa, oczywiście w początkowym etapie nauki dużo nagradzam go za zrezygnowanie z dobroci leżących na ziemi właśnie u mnie. Dzięki temu pies uczy się, że warto zrezygnować z czegoś bo u mnie i tak zawsze jest coś lepszego.
Na każde zachowanie jest komenda i tego uczyłam Prado. Rzucając smakołyka na ziemię nie mówiłam nic. Kiedy tylko Prado odwrócił się w moją stronę, czyli zrezygnował z rzuconego smakołyka, od razu pojawiało się hasło na nagrodę z ręki, czyli u nas komenda „OK”. Prado szybko wydedukował, że lepiej po rzucie od razu pójść w moją stronę. Kiedy to już mamy, podczas ćwiczenia zaskakuję Prado i mówiąc komendę „weź” pozwalam mu zjeść smakołyka z ziemi. Uczymy się rozróżniać komendy. Inna komenda jest na zjedzenie smakołyka z ziemi, a inna na zjedzenie smakołyka z mojej ręki. A kiedy Shira i Prado wyjadają karmę z ziemi, kończę przywołaniem. Bo mimo, że w danej chwili robią coś bardzo istotnego, to kiedy wołam, fajnie jak przerwą daną czynność i mimo wszystko pojawią się przy mnie. Ach, to przywołanie.
Trening Prado, Shiry zresztą też, traktuję jako formę zabawy, co w przypadku takiego malca jak Prado, jest niezwykle istotne. Ma być fajnie, przyjemnie, pozytywnie. Uczę go, że przy mnie jest fajnie i ciekawie. Jeśli ćwiczymy sobie rzeczy, które Prado już zna z naszych ćwiczeń w domu, to wykonuję dosłownie kilka powtórzeń danego ćwiczenia. Nie wymagam od niego ciągłego skupienia na mnie. Kilka razy wykonane dane ćwiczenie w zupełności mnie zadowala i może wrócić do węszenia, spacerowania, poznawania otoczenia. A jeśli Prado sam zaproponuje mi swoją uwagę, kontakt i pokaże swoją chęć współpracy ze mną to mamy sukces!